Wskrzeszenie nadajnika Brown-Boveri SL61 B3 (odcinek 7)

Wskrzeszenie nadajnika Brown-Boveri SL61 B3 (odcinek 7)



W lato przy Brownie Boverim praca wre.

Oba zachowane (i jeden już po rozruchu na lampach sztucznych!) stopnie wzbudzające nadajnika (a właściwie dwóch nadajników, N1 i N2) wymagają doprowadzenia z generatora sygnału już wzmocnionego do (oryginalnie) 0,2 kW – tę czynność wykonywały tranzystorowe przedwzmacniacze, początkowo pracujące w architekturze łańcuchowej, później zmienione przez pana dyr. Czowgana na urządzenia pracujące w klasie D i sterowane przez stosowny układy cyfrowe. Niestety, w ratowanym nadajniku brak było obu tych urządzeń – ich kaseta, umieszczona w racku wzbudnika, ziała pustością.

Koniecznością stała się budowa przedwzmacniaczy od podstaw – powstał jeden, prototypowy egzemplarz wg oryginalnej dokumentacji Brown Boveri (i już są z nim problemy…) oraz dwa zupełnie nowe – pracujące w klasie C, posiadające po jednym tranzystorze POWER MOSFET z przykręcanymi radiatorami, z możliwością nastawiania natężenia prądu drenu oraz dodawania napięcia przesunięcia (biasa) bramki tranzystora. Projekt tych urządzeń oparto na konstrukcji autorstwa Kena Cornella W2IMB; jej dwa nieco inne poprzedniki (i jednocześnie ważne egzemplarze testowe) spełniały w czerwcu br. funkcję nadajników długofalowych (270 kHz), pracujących na górze Klein Matterhorn w Szwajcarii w ramach programu IGLUNA, zorganizowanego przez Swiss Space Center w ramach inicjatywy ESA Lab.

Oba przedwzmacniacze są obecnie dostosowywane do montażu w pierwotnej kasecie rackowej. Ich zasilanie odbywa się przy pomocy oryginalnego zestawu zasilaczy – zasilacza szwajcarskiego (Traco Zürich?), przetwarzającego sieciowe 230 V~ na 83 V=, oraz zasilacza projektu i budowy dyr. Czowgana, umożliwiającego regulację od 43 do 77 V i maksymalne natężenie prądu wynoszące 4 A. Urządzenie dodatkowo zapewnia dostarczanie napięcia do szyn +15 V, -15 V, +24 V i -24 V (m. in. przekaźniki oraz oświetlenie ostrzegawcze; do szyny +15 V dodatkowo podłączono wentylator usprawniający chłodzenie urządzenia). Cały zestaw oryginalnie znajdował się w racku wzbudnika w. cz. nadajnika N1; pomyślnie przeszedł już wiele testów laboratoryjnych. Zestaw posiada stosowne zabezpieczenia przeciwprzeciążeniowe – po jednym bezpieczniku topikowym oraz termiczny bezpiecznik bimetalowy w „szwajcarze”.

Równolegle trwają prace nad nowymi „sercami” Browna Boveriego – lampami zastępczymi, które, w odróżnieniu od lamp sztucznych, będą w stanie realizować wzmacnianie sygnału (przy zachowanej „protezowości” – nadajnik „widzi” te urządzenia, jak lampy pierwotne, nie trzeba go dostosowywać do nowych podzespołów). Lampy zastępcze projektowane i budowane są jako wielostopniowe układy półprzewodnikowe, zdolne znosić duże obciążenia napięciowo-prądowe i nie przepalać się z powodu wysokich temperatur, długiej pracy czy innych trywialnych powodów. Aktualnie fizycznie powstaje prototypowy egzemplarz lampy zastępczej zdolnej „udawać” lampę FQS 15-1, później powstaną dwie wersje substytuujące lampę BTS 150-2 (różniące się odpornością na przeciążenia). Układy będą posiadały zdolność samoczynnej termicznej kompensacji prądów drenów oraz ciągłe monitorowanie temperatury drenów. Oryginalnym pozostaje nadmuchowy układ chłodzenia.

Wielka niespodzianka nadeszła do nas ze Szwecji – nasi przyjaciele z Radiostacji Grimeton, Stowarzyszenie Alexander, podarowało nam w prezencie… Nowe „serce” dla Browna Boveriego – prawdziwy substytut lampy FQS 15-1. Zapakowana w oryginalną skrzynię, piękna lampa RS 876 firmy Telefunken jest w stanie dostarczyć aż do 250 kW, co plasuje ją pod tym względem między lampami FQS 15-1 a BTS 150-2 – chłodzona (a jakże!) poprzez odparowanie wody, prawie idealnie pasuje do kotła mieszczącego dawniej 4 FQS-y stopnia N4 modulatora. W przyszłości lampa ta posłuży do „napędu” stopnia mocy nadajnika – tak więc możliwa do uzyskania w przyszłości moc nadajnika w ciągu jednego dnia skoczyła nam aż do ćwierci megawata.

Sam kocioł po lampach FQS 15-1 jest jedynym egzemplarzem, jaki się zachował (były dwa…). Z racji umieszczenia w laboratorium, posiada zdjętą zniszczoną izolację z włókna szklanego – ta została jednak zachowana na przyszłość „na wzór” do wycięcia i uszycia nowego egzemplarza. Uzupełnienia wymaga układ nadmuchu powietrza na bańki lamp (brak pierścieni z otworami…) oraz szklany układ parowy – tu zachowane jest jednak prawie wszystko, od osadnika firmy Sovirel przez wkładkę antyelektrolityczną po syfony i rury izolacyjne firmy Büchi AG. Skraplacz pary został już zbudowany na bazie szklanego, cylindrycznego zbiornika laboratoryjnego. Pozostałe otwory w kotle (może w przyszłości lamp przybędzie?) otrzymają świeżo kupione szklane pokrywy, umożliwiające wgląd w przestrzeń wodno-parową kotła.

Z racji obecnego umieszczenia nadajnika w laboratorium politechnicznym, zlokalizowanym blisko innych eksperymentalnych (i bardzo czułych!) urządzeń elektronicznych, niemożliwym jest transmitowanie sygnałów „w eter” – prace związane z uruchamianiem nadajnika toczą się i będą się toczyć dalej w środowisku elektromagnetycznie szczelnym, przy wykorzystaniu anten sztucznych. Oczywiście jednak nagrania testów i pracy nadajnika, wraz z podsłuchem modulacji, są możliwe do wykonania – Brown Boveri, choć na razie w klatce Faradaya, zagra nam jeszcze nie raz.

Małą odskocznią od renowacji rzeczy technicznych, związanych z RCN Konstantynów, jest renowacja rzeczy nieco mniej technicznych z tego centrum – m. in. kultowych zasłon, osłaniających przed światłem, kurzem i wścibskimi nosami kontenery i wejścia do nadajników. Zapylone, brudne i przesiąknięte techniczno-olejowym, okropnym (niestety) zapachem zasłony, po solidnym praniu, odzyskały pierwotną miękkość i żywe kolory. Może nawet uda się znaleźć ich producenta? Zachowanych jest pięć sztuk. Cierpliwie czekają na otulanie nadajnika w naszym przyszłym muzeum.